Andrzej Wojtyczko Andrzej Wojtyczko
788
BLOG

Teczka Zelnika i teczka Wałęsy według Wyborczej

Andrzej Wojtyczko Andrzej Wojtyczko Polityka Obserwuj notkę 5

Opinia publiczna został poinformowana o znalezieniu teczki Jerzego Zelnika, mającej świadczyć o współpracy aktora z SB. Fakt polegający na tym, że pan Zelnik sprzyja prawej stronie sceny politycznej w kraju oraz fakt znalezienia teczki aktora, stał się podstawą niezwykłej fali manipulacji i pomówień mających zdyskredytować aktora w oczach opinii publicznej. Główny atak jak zwykle został przeprowadzony przez czołowych dziennikarzy Wyborczej panią Agnieszkę Kublik i pana Wojciecha Czuchnowskiego.

Dziennikarze Wyborczej napisali, ze pan Zelnik został pozyskany do współpracy w roku 1963 lub 1965. Tymczasem, pan Cezary Gmyz, dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” ustalił że nawiązanie współpracy aktora z wywiadem nastąpiło w 1964. Ustalenia Cezarego Gmyza są bardziej wiarygodne, ponieważ dziennikarz osobiście przeglądał teczkę pana Zelnika.

Dziennikarze Wyborczej napisali, że: „(...) w IPN odnalazła się teczka pracy tajnego współpracownika SB, którym ma być Jerzy Zelnik.” Tymczasem, z ujawnionej teczki wynika jednoznacznie, że pan Zelnik podpisał tekst wskazujący na to, że będzie współpracował z kontrwywiadem PRL, a nie z SB. To jednak nie jest wszystko jedno, ponieważ współpraca z SB a współpraca z kontrwywiadem mają różny ciężar gatunkowy.

Kublik i Czuchnowski napisali: „Kilka lat współpracy, potem koniec, dalej już czysta karta.” Jak wskazałem powyżej współpraca aktora miała trwać dwa lata, a nie kilka. Dla dziennikarzy Wyborczej różnica pomiędzy dwoma latami współpracy a kilkoma latami nie ma żadnego znaczenia, a przecież różnica pomiędzy dwoma latami a kilkoma latami współpracy jest bardzo duża.

Po dokonaniu powyższych manipulacji, dziennikarze Wyborczej, wspaniałomyślnie piszą o tym, że fakt współpracy aktora z służbami specjalnymi PRL, 53 lata temu, nie powinien mieć żadnego znaczenia, cytat: „Powiedzmy to jasno: nie ma żadnego znaczenia, czy blisko pół wieku temu Jerzy Zelnik coś podpisał i czy z kimś się spotykał. I nie powinno mieć - bez względu na to, jakie aktor ma dziś poglądy.”

Moim zdaniem, współpraca pana Zelnika ze służbami specjalnymi PRL ma swoje znaczenie, ale ocena tego faktu, zależy od zawartości całej teczki. Cezary Gmyz ustalił, że: „Jedyne informacje, które mogłyby obciążać Zelnika, znajdują się we wniosku o zaniechanie współpracy: „W trakcie współpracy tw >>Jaracz<< dostarczył szereg informacji charakteryzujących figuranta, uczestniczył w kombinacji operacyjnej zastosowanej w stosunku do figuranta, co pozwoliło na bliższe rozeznanie działalności Kowalika.” Dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” napisał, że aktor nie pisał własnoręcznie donosów na swoich kolegów oraz nie ma żadnych dowodów wskazujących na pobieranie pieniędzy przez aktora za swoją współpracę. Nie ma nawet żadnych notatek z rozmów przeprowadzanych z aktorem przez służby specjalne PRL.

Powyższe fakty wskazują, że współpraca aktora ze służbami specjalnymi PRL była bardzo powierzchowna, służby specjalne nie odniosły żadnych korzyści z tej współpracy, żadna osoba nie została poszkodowana w wyniku współpracy aktora ze służbami oraz aktor nie brał wynagrodzenia za swoją współpracę. Pan Zelnik, oświadczył po zapoznaniu się z materiałami prasowymi na swój temat, że popełnił błąd w młodości zgadzając się na współpracę ze służbami specjalnymi PRL oraz że nie będzie uciekał od prawdy w tej sprawie. Ponadto, aktor poprosił o wybaczenie wszystkie osoby mogący być poszkodowane faktem współpracy aktora ze służbami specjalnymi PRL.

Dopiero uwzględnienie wszystkich faktów w całej sprawie wraz ze stanowiskiem aktora wobec sprawy, pozwalają określić całą sprawę jako mało znaczącą dla oceny dorobku artystycznego aktora jak też jako mało znaczącą dla oceny postawy moralnej aktora. Pan Zelnik przyznał się do swojego błędu sprzed 53 lat i poprosił o wybaczenie. W związku z tym, nie sądzę, żeby środowiska prawicowe miałyby w sposób zasadniczy zmienić ocenę pana Zelnika oraz żeby aktor musiałby być poddany jakiejś formie represji ze strony środowisk prawicowych.

Natomiast „wspaniałomyślna” opinia dziennikarzy Wyborczej o tym, że fakt współpracy z aktora ze służbami specjalnymi PRL w zamierzchłej przeszłości, nie powinna mieć żadnego znaczenia, służy jedynie temu, żeby usprawiedliwić współpracę Wałęsy z SB. Dziennikarze napisali w sposób bardzo bezczelny: „Schemat podobny jak u TW "Bolka" utożsamianego z Lechem Wałęsą. Kilka lat współpracy, potem koniec, dalej już czysta karta.”

Ten cytat pokazuje, niezwykle wysoki poziom zakłamania czołowych dziennikarzy Wyborczej. Przede wszystkim, dziennikarze piszą o tym, że Bolek jest utożsamiany z Wałęsą, tak jak gdyby ten fakt miałby być podważany przez kogokolwiek. Nie ma w naszym kraju historyka, mogącego napisać że Bolek nie jest Wałęsą. Więcej, nawet bardzo bliscy przyjaciele Wałęsy uważają że współpracował on z SB nosząc kryptonim Bolek. Więc Wałęsa nie jest utożsamiany z Bolkiem, Bolek jest Wałęsą.

Dziennikarze Wyborczej piszą o kilku latach współpracy Wałęsą z SB, nie dodając na czym ta współpraca polegała. Właśnie jest zasadnicza różnica pomiędzy rodzajem i poziomem współpracy pana Zelnika a współpracą Wałęsy. Wałęsa pisał bardzo obszerne donosy na swoich kolegów, brał za to pieniądze a osoby obmawiane przez Wałęsę były represjonowane. Pan Zelnik, żadnych donosów własnoręcznie nie pisał, pieniędzy za współpracę nie brał oraz nic nie wiemy jakichś represjach wobec osób, mogących ucierpieć w wyniku współpracy aktora ze służbami. Dla dziennikarzy Wyborczej zasadnicze różnice pomiędzy rodzajem i poziomem współpracy ze służbami specjalnymi PRL, Zelnika i Wałęsy nie mają żadnego znaczenia, a powinny mieć bardzo duże znaczenie.

Dalej, Kublik i Czuchnowski piszą o czystej karcie Wałęsy po zerwaniu współpracy z SB. Duży problem polega na tym, że niejasne i niezrozumiałe działania Wałęsy, zwłaszcza po 1989, wskazują na to, że Wałęsa mógł być szantażowany ujawnieniem zawartości swojej teczki przez byłych agentów służb specjalnych PRL. To właśnie z tego powodu, Wałęsa zdecydował się na osobiste usunięcie ze swojej teczki oryginalnych materiałów świadczących o jego współpracy z SB, usłużnie mu doniesionych przez szefów służb specjalnych. Wałęsa mógł być szantażowany przez byłych agentów SB z dwóch powodów: po pierwsze, cały czas twierdził że nie współpracował z SB oraz po drugie, po 1989, Wałęsa uczestniczył w podejmowaniu bardzo ważnych decyzji dla przyszłości Polaków, zwłaszcza w okresie swojej prezydentury.

Natomiast pan Zelnik, nie mógł być szantażowany przez byłych agentów SB, ponieważ gdyby wiedział wcześniej o tym, że jest teczka mająca świadczyć o współpracy ze służbami specjalnymi PRL, to z pewnością aktor, natychmiast przyznałby się do takiej współpracy. Ponadto, Zelnik nie uczestniczył w podejmowaniu ważnych decyzji dla Polaków, więc z tego względu, nie budził zainteresowania byłych agentów służb specjalnych.

Ogólnie, dziennikarze Wyborczej chcą pokazać że teczka Zelnika i teczka Wałęsy, mają wiele wspólnego, ponieważ nie mogą być traktowane jako dowód na współpracę ze służbami specjalnymi PRL w sposób wiarygodny i rzetelny. Ponadto, nawet jeżeli były jakieś uwikłania Zelnika i Wałęsy to powinniśmy o tym zapomnieć, ponieważ nie jesteśmy w stanie ustalić było prawdą a co nie było, na podstawie dokumentów SB. Jest to oczywiście bardzo subtelna i kłamliwa forma obrony Wałęsy, polegająca na tym, że Polacy nie powinni odkrywać prawdy o swojej przeszłości, ponieważ odkrywana prawda może zniszczyć mit Wałęsy, ostatnio propagowanego przez środowiska lewicowo-liberalne jako bohater narodowy.

Po to, żeby osiągnąć ten cel dziennikarze Wyborczej nie wahają się podawać opinii publicznej w kraju, kłamliwych i zmanipulowanych informacji o zawartości teczki Zelnika i Wałęsy. Mam nadzieję, że polska opinia publiczna, będzie w stanie samodzielnie i obiektywnie ocenić przeszłość Zelnika i Wałęsy, pomimo zmanipulowanych tekstów na ten temat, ukazujących się w Wyborczej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka