Andrzej Wojtyczko Andrzej Wojtyczko
1471
BLOG

Nowe matactwa Dominikany w sprawie księdza Gila

Andrzej Wojtyczko Andrzej Wojtyczko Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Od dłuższego czasu komentuję śledztwo prowadzone przez prokuraturę dominikańską i polską w sprawie pedofilii na Dominikanie. W sprawę są zamieszani arcybiskup Wesołowski i ksiądz Gil. Nie przesądzam tego, czy księża są winni czy niewinni. Przedmiotem moich uwag są zadziwiające postępowania prokuratur w obydwu sprawach oraz zadziwiające działania mediów głównego nurtu w tej sprawie.

W związku z tym że nie znam prawa funkcjonującego na Dominikanie, nie będę na temat szeroko się wypowiadał. Warto jednak zauważyć że Dominikana należy do państw o dużej skali i biedy. Ponadto, zaskakiwało natychmiastowe udostępnianie materiałów pochodzących z tego śledztwa dla mediów dominikańskich. Co wskazuje, że standardy typowe dla prokuratur w świecie zachodnim na Dominikanie nie funkcjonują.

Wiadomo, że przestępstwo miało się wydarzyć na Dominikanie. Więc, oczywiście tamtejsza prokuratura podjęła śledztwo w tej sprawie. Głównymi dowodami winy w sprawie księdza Gila miały być zeznania osób pokrzywdzonych oraz materiały o treści pedofilskiej znalezione na komputerze z którego korzystał ks. Gil.

Polskie media głównego nurtu i media dominikańskie szeroko komentowały śledztwo prowadzone na Dominikanie. Niektóre stacje telewizyjne, w tym polskie, po to aby pogrążyć obydwu księży, przeprowadzały wywiadu z chłopcami, ofiarami pedofilii na Dominikanie. W ten sposób łamali prawo dominikańskie, zabraniające tego typu praktyk. No, ale kto mógłby się tym przejmować, skoro cel był słuszny: pogrążenie obydwu księży.

Jedna z dziennikarek dominikańskich wybrała się nawet w podróż do Polski, po to żeby ujawnić wszystkie dowody winy księży. Więcej, miała te dowody, pochodzące z komputera księdza, przywieźć z sobą. Trochę się zdumiałem dlaczego dziennikarka ma dostarczać dowody dla polskiej prokuratury, ale dla mediów moje zdziwienie nie miało żadnego znaczenia. Tak podawały polskie media głównego nurtu. Stąd za dominikańską dziennikarką, przebywającą w Polsce, krok w krok, podążały tłumy dziennikarzy. Gdy przyszło do pokazania konkretów, okazało się że żadnych materiałów obciążających ks. Gila, dziennikarka nie przywiozła. Wtedy, media głównego nurtu zaczęły przekonywać ze dziennikarka złoży bardzo ważne zeznania, mające obciążyć obu księży. No, więc dziennikarka poszła do prokuratury złożyć zeznania w tej sprawie. Po zakończeniu wizyty w prokuraturze, okazało się że dziennikarka nie jest świadkiem w sprawie. Osobiście o tym poinformowała. Prokuratura oświadczyła, że dziennikarka nie wniosła do śledztwa niczego nowego. Oczywiście media głównego nurtu nie odpowiedziały na następujące pytanie: po co dziennikarka dominikańska przyjechała do Polski nie mając materiałów obciążających obydwu księży, nie będąc świadkiem w sprawie, oraz nie mając niczego do powiedzenia w tej sprawie, oprócz plotek? Oczywiście po to żeby wrzask medialny wokół tej sprawy cały czas podtrzymywać, ponieważ z braku dowodów winy księży sprawa zaczęła schodzić z doniesień medialnych.

Problem z Dominikaną polega na tym, że prokuratura tego kraju przedstawiła polskiej prokuraturze, materiały ze śledztwa w sprawie pedofilii, które z punktu widzenia polskiego prawa są zupełnie bezwartościowe. Ponieważ zostały wytworzone bez przestrzegania polskich procedur i postępowań w tej sprawie. Chodzi na przykład o zeznania pokrzywdzonych dzieci. Te materiały i te zeznania, z tego powodu, nie będą mogły być wykorzystane w polskim sądzie, stąd są bezwartościowe. Pisałem o tym bardzo wyraźnie w swojej notce, ale we wrzasku medialnym jaki wytworzyły media głównego nurtu przy okazji wysłania tych materiałów do Polski, mój głos był wołaniem na puszczy.

Po jakimś czasie, sama polska prokuratura przyznała że materiały nadesłane z Dominikany, nie mogą być uznane za dowód w sprawie, ponieważ zostały zebrane bez uwzględnienia polskich procedur w tej sprawie. Co dla mnie było oczywiste od samego początku. Nie było to oczywiste dla mediów głównego nurtu, chociaż uzyskanie opinii prawnej w tej sprawie przez wspomniane media nie powinno stanowić żadnego problemu. No, ale kto mógłby się tym przejmować, skoro cel był jakże słuszny: pogrążenie obu księży.

W związku z tym że dowodów winy obu księży, ważnych z punktu polskiego prawa, nie było, media głównego nurtu rzuciły się na ostatnią możliwość zdobycia dowodów winy księdza Gila, jakimi miały być materiały pedofilskie pochodzące z komputera. Obszernie informowano o zawartości tych materiałów, o tym że część z nich pochodziła z pomieszczeń w których przebywał ksiądz Gil, że widziano jego rękę na tych materiałach. Dla mnie zasadniczym pytaniem w sprawie tych dowodów, było pytanie w jaki sposób te materiały znalazły się w komputerze oraz kiedy. Żeby to ustalić, polski specjalista musiałby mieć dostęp do tego komputera. W związku z tym, że Dominikana mataczy prowadząc swoje śledztwo, polscy prokuratorzy i specjaliści nie mają dostępu do tego komputera, jak też nie maja dostępu do głównych świadków w sprawie.

Prokuratura dominikańska przesłała kopie tego dysku, zawierającego materiały pedofilskie do prokuratury polskiej. 5 grudnia, portal tvp.info poinformował że: „Biegły informatyk zakończył już badanie dysku z plikami graficznymi i filmami przesłanymi przez prokuratorów z Dominikany. Ekspert znalazł tam znaczną ilość materiałów pedofilskich, zarówno tych dostępnych w internecie jak i wytworzonych przez osobę, który nagrała je na dysku swojego komputera. Problem tylko w tym, że dysk nie był tzw. kopią binarną, czyli wiernym odzwierciedleniem dysku zabezpieczonego u ks. Wojciecha Gila.”

Oczywiście w tej informacji, poprzez zastosowanie żargonu technicznego, nie poinformowano o praktycznym znaczeniu tej informacji dla prowadzonego śledztwa. A informacja ta ma znaczenie kluczowe. W związku z tym, że nie jest mi obca informatyka, chciałbym poinformować że polski biegły nie jest w stanie ustalić, kiedy materiały pedofilskie trafiły do komputera oraz w jaki sposób, to znaczy, czy przez internet czy przez nośnik zewnętrzny. W związku z tym, w sensie procesowym, kopia dysku i materiały pedofilskie uzyskane z Dominikany są bezwartościowe. Jeżeli dodam, że zeznania pokrzywdzonych chłopców, w sensie procesowym są również bezwartościowe, to znaczy że polska prokuratura została z niczym. Nie ma żadnych dowodów winy księdza Gila. W normalnym kraju, tego typu informacja, byłaby widoczna w czołówkach wszystkich mediów. Wszędzie tylko, nie w Polsce.

W związku z tym, jest proste pytanie: dlaczego prokuratura dominikańska nie przesłała całego komputera lub nie przesłała kopii twardego dysku, umożliwiającego odtworzeni historii materiałów twardego dysku? Moja odpowiedź jest bardzo prosta: prokuratura dominikańska mataczy w tej sprawie od samego początku. Ponieważ jej celem nie jest poznanie prawdy, jej celem jest prowadzenie kampanii przeciwko polskim księżom, bez względu na dowody w tej sprawie. To jest również powód, dla którego Dominikana nie chce zgodzić się na prowadzenia śledztwa polskich prokuratorów w jej kraju.

To są wnioski oczywiste dla osób śledzących śledztwo w tej sprawie. Dlaczego to nie jest oczywiste dla polskich mediów głównego nurtu? Ponieważ media głównego nurtu nie są zainteresowane ustaleniem prawdy w tej sprawie, ale są zainteresowane prowadzeniem kampanii medialnej skierowanej przeciwko Kościołowi katolickiemu w Polsce. Co właśnie się dzieje na naszych oczach.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo